Postęp, a nie perfekcja…
Nie uświadczysz perfekcjonizmu na tym blogu.
Jeśli zobaczysz błąd, wymyślne słowo, no to trudno, musimy z tym żyć 😉
Po wielu latach obsesyjnego perfekcjonizmu, nauczyłam się go równoważyć. Jak każde ekstremum, nie był korzystny. Powstrzymywał, hamował i czasem wprawiał w ból głowy.
A to nie ma specjalnego sensu, ponieważ perfekcyjny to pojęcie względne i dla każdego oznacza co innego. Mamy prawie 8 miliardów ludzi na Ziemi i każdy ma swój gust. To dopiero piękne i niezwykłe.
Smutne są historie ludzi, którzy pracowali nad czymś kilka lat, doprowadzając do “perfekcji”, po czym uznali, że to do niczego się nie nadaje, że już dawno za późno.
Wiadomo, że zawsze się rozwijamy i to, co robimy z czasem jest lepsze. Ale od czegoś trzeba zacząć, najlepiej szybko, bez prze-dogłębnej analizy, od serca i dalej do przodu. Żałuje się tylko tego, co nasze serce pragnęło, a my je zignorowaliśmy, nie zrobiliśmy.
Nie byłam od razu “specem” od podróży i pisania, ja po prostu to kocham i robię. Raz lepiej, raz gorzej. Ale zawsze najlepiej jak potrafię, na dany moment…
Leave a Reply