WOLNE MIASTO GDAŃSK
“Nie jestem Polką, jestem Gdańszczanką”
Jako dziecko mieszkałam w starej kamiennicy w historycznej dzielnicy Gdańska we Wrzeszczu i miałam niezwykłą sąsiadkę. Starsza Pani Trudzia opowiadała mi różne historie, gdy czasami przynosiłam jej zakupy. Wielokrotnie słyszałam, że nie lubi swojego obecnego paszportu, ponieważ jak mówiła “nie jestem Polką, ani Niemką, jestem Gdańszczanką”.
W okresie międzywojennym (od 1920 do 1939) Gdańsk był Wolnym Miastem, czyli autonomicznym państwem-miastem.
Gdańsk to ponad 1000 lat historii, więc jak możemy się domyślać opowieści jest bez końca, a miejsc wiele do zwiedzenia.
Słynie z bursztynu, kolorowych kamienic, ozdobnych mebli gdańskich, nieco przypomina z architektury takie miasta jak Amsterdam i Kopenhaga, niegdyś kwitnące miasto portowe, które utrzymywało relacje biznesowe z resztą świata.
Kiedyś zadano mi w uszczypliwy sposób pytanie, czy nie czuję się w Gdańsku jak w Niemczech… Urodziłam się pod koniec XX wieku, więc nie. Stare, odrestaurowane napisy na jakimś murze nie mają dla mnie wielkiego znaczenia. Gdy zagłębiłam się w historię Gdańska to znalazłam informacje, które nawet nie wiem czy bardziej nie wskazywały na to, że idąc takim tropem, można bardziej doszukać się “holenderskości” w Gdańsku. Ale to wszystko bardzo stare dzieje i możliwe, że w przeszłości ludzie inaczej na to wszystko patrzyli, ponieważ koncept granic i narodowości bardzo umocnił się po wojnach światowych. Podczas tego negatywnego czasu, ludzie bardzo się podzielili, stworzyli wysokie mury i dostali obsesji na punkcie pochodzenia. Może znani i mniej znani Gdańszczanie czuli się po prostu Gdańszczanami, nie Polakami lub Niemcami lub Holendrami. A teraz narody przywłaszczają sobie wielkie nazwiska. Jest to bardzo sztuczne, ponieważ na jakiej podstawie to wyznaczyć? Ja myślę, że odpowiedź można uzyskać tylko pytając się “jakiej narodowości się czujesz”? Jeśli inaczej to jak? Trzeba mieć jednego czy dwóch rodziców danej narodowości? Trzeba mówić w tym języku? Jeśli tak, to na jakim poziomie? Czy trzeba mieszkać stale na tym terenie? A może tylko przez jakiś czas? To wszystko nie ma sensu.
Poznałam osoby, które urodziły się poza granicami Polski, nie potrafią mówić po Polsku, może były w Polsce raz lub ani razu, ale mają mamę Polkę i mówią z dumą, że są Polakami. I to jest słuszne, jeśli te osoby tak czują. Nie można tego zakwestionować, ponieważ życie ma więcej wątków niż paszport.
Ja urodziłam się w Polsce, lecz dużo podróżuję i czuję się obywatelką świata. Jeśli jednak muszę wybierać, to również czuję się Gdańszczanką.
Jakiś czas temu znajome osoby powiedziały mi, że pojawiają się częściej dziwne wiadomości o tym, że Gdańszczanie chcą się wyłamać od Polski. Rozbawiła mnie ta wiadomość, ponieważ Gdańsk po prostu trzyma się razem i idzie do przodu swoją drogą, co jest bardzo pozytywne! Gdańszczanie już teraz tworzą miasto jakie chcą widzieć w przyszłości oraz skupiają się na rozwiązaniach, skutecznych i dobrych działaniach.
Naprawdę niezwykłe miasto. Nic dziwnego, że od wieków (!) ciągnie innych właśnie w to miejsce i wiele przełomowych w historii Europy wydarzeń odbyło się właśnie tutaj.
* Długo się zastanawiałam czy to napisać i doszłam do wniosku, że wspomnę Wam jeszcze taką ciekawostkę. W pewnym małym kraju, gdy jestem pytana skąd pochodzę i ludzie słyszą odpowiedź, reagują niezręczną ciszą lub chrząknięciem i mówią “ok”. Gdy po chwili dodaję, że jestem Gdańszczanką, nagle obserwuję diametralną zmianę na twarzy i słyszę ich uznanie, jakbym teraz była lepsza. Taki ma wpływ na przeciętnego człowieka kraj pochodzenia, żyjemy w aż tak zaszufladkowanym systemie. Nie ważne jak jest to dziwne, chciałam Wam podkreślić to, że naprawdę mamy być z czego dumni. Tak naprawdę nie ma znaczenia na jakim obszarze jesteśmy urodzeni, ale jeśli mieszkamy w Gdańsku to mamy co pielęgnować.

Leave a Reply