Czy trzeba wyjść poza sferę komfortu, aby coś osiągnąć?
To ciekawa rzecz na jaką długo szukałam odpowiedzi…
Generalnie tak, ALE… jeśli już o tym rozmawiamy, to warto przeanalizować tego znaczenie, aby je dobrze zrozumieć i są rzeczy, które temu stoją na drodze.
Gdybyśmy chciały zawsze żyć w różowej, przytulnej bańce, to nic byśmy się nie nauczyły. To nie ta planeta 😉 Tutaj doświadczamy różnych rzeczy, zdobywamy cenne lekcje, czasem bardzo bolesne, ćwiczymy życie i odkrywamy prawdziwą siebie.
Zauważyłam, że wychodzenie poza strefę komfortu czasem może kolidować z intuicją! Głos wewnętrzny czasem woła, by z pewnej strefy nie wychodzić, nie robić czegoś, itp. Więc jeśli umysł zdecyduje, że na siłę musi teraz wykroczyć poza strefę bezpieczeństwa, bo trzeba coś zmienić już (!), to jednak lepiej posłuchać głosu naszej wyższej natury.
Oczywiście jeśli wyjdziemy poza sferę komfortu i coś pójdzie źle, to i tak mamy w ręku nowe doświadczenie 🙂
Wchodząc w szczegóły, zauważyłam również, że to bez sensu wyjść poza sferę komfortu, aby do niej po chwili wrócić. Więc o wiele lepiej jest POSZERZYĆ SFERĘ KOMFORTU.
Jak to zrobić?
Tę nową rzecz / czynność / nawyk – ustanowić jako część swojej osobowości, w innych słowach – zaadoptować.
Przykład: chcesz zacząć biegać 2 dni w tygodniu. Najpierw może nie chcieć Ci się wychodzić, to jest męczące, umysł ma wiele wymówek, ale co jest najważniejsze to, że to jest dziwne. W końcu nigdy o sobie nie myślałaś jako osobie, która biega (czy robi cokolwiek innego w innych przypadkach). Po ok 2-3 tygodniach zaczniesz utożsamiać siebie z osobą, która biega, a po jeszcze dużym czasie, będzie to dla Ciebie zupełnie normalna sprawa.
Możesz sobie wyobrazić jak już robisz tę nową rzecz (nieważne co to jest, coś nowego). Jak to czujesz? Co robisz? W jaki sposób myślisz?
Podam Ci mój własny przykład. Zawsze wiele pisałam, ale lata temu miałam moment dylematu, czy zacząć się tym dzielić na mediach społecznościowych i w Internecie. Maiłam opór, ponieważ ludzie w większości zachowują się okropnie i wolą oglądać głupoty. Nie obawiałam się tego co będą o mnie myśleć, choć oczywiście krytyka nie jest dla nikogo przyjemna. Bardziej chodziło mi o to, że nikt nie przeczyta mojego słowa lub jacyś ludzie poniżej poziomu i nie chciałam im rzucać pereł pod nogi (znasz ten cytat z Biblii o świniach tym, że świnie pereł nie docenią? :)) Jednak zaczęłam pisać codziennie, dla siebie, dla innych firm, itd. Najpierw było trudno, ale potem łatwiej przez to, że STAŁAM się tą osobą, która codziennie pisze i tworzy. To stała się część mojej osobowości. Dziwnie mi bez pisania 🙂
Życzę Ci, abyś poszerzała własną strefę komfortu o cudowne i pozytywne rzeczy! Malvina
Leave a Reply