Co się dzieje, gdy narcyz traci kogoś wartościowego? Co więcej, gdy traci wiele osób…
Narcyz potrafi sprawiać wrażenie osoby niezwykle kreatywnej, energicznej, pełnej pomysłów i inicjatyw. Być może nawet wygląda na kogoś, kto wnosi pozytywną energię, działa, motywuje innych, buduje wokół siebie atmosferę sukcesu. Ale jeśli przyjrzysz się temu bliżej, zobaczysz pewien powtarzający się schemat. Bardzo często narcyz nie tworzy niczego samodzielnie. On czerpie — z ludzi, z ich pracy, z ich pomysłów, z ich zaangażowania. I dopóki obok niego jest ktoś, kto generuje prawdziwą wartość, narcyz wygląda, jakby sam ją wnosił.
Problem zaczyna się wtedy, gdy taka osoba — partner, współpracownik, przyjaciel — odchodzi. Gdy przestaje dostarczać swojej energii, pracy, kreatywności. Wtedy narcyz zaczyna tracić grunt pod nogami. Bo nie ma już, na kim się opierać. Nie ma kogo kopiować, kontrolować, inspirować się cudzym potencjałem. I to właśnie wtedy wychodzi na jaw, kim naprawdę jest.
Zamiast budować, zaczyna niszczyć. Zamiast działać, zaczyna oczerniać. Zamiast tworzyć — zaczyna rozkładać ręce i szukać winnych. To nie jest przypadek. To jeden z najczęstszych mechanizmów osobowości narcystycznej: gdy traci swoje „źródło zaopatrzenia”, zaczyna się dekompensować.
Zamiast przyznać się do tego, że nie potrafi samodzielnie tworzyć — zaczyna zrzucać winę na innych. Oczernia tych, którzy odeszli. Obgaduje. Wymyśla kłamstwa, mówi półprawdy i insynuacje. Przedstawia siebie jako ofiarę, a Ciebie — jako zdrajcę, niewdzięcznika, osobę toksyczną. To forma obrony przed własną pustką, której nie potrafi unieść.
I o ile wcześniej potrafił przynajmniej udawać pozytywną osobę, o tyle po odejściu ludzi, którzy naprawdę coś wnosili, nie udaje już nawet tego. Widać wyraźnie, że zamiast tworzyć – sieje negatywność. Zamiast inspirować – zatruwa. Zamiast budować wokół siebie coś dobrego – generuje plotki, konflikty i nienawiść. Zajmuje się nieważnymi rzeczami.
Wydaje się to dziwne i nieracjonalne. Przecież jeśli narcyz jest tak pozytywną i dobrą osobą, jak mówi, oraz jest poszkodowaną przez innych – to dlaczego tego nie pokazuje? Dlaczego nie tworzy, nie kreuje, nie rozwija? Dlaczego nie robi nic pozytywnego? Dlaczego choćby nie posprząta swojego bałaganu, nie naprawi szkód? Dlaczego nie inspiruje? Przecież nic temu nie stoi na drodze.
To zjawisko w psychologii nazywa się rozpadem maski. Przez jakiś czas narcyz potrafi grać kogoś, kim nie jest — zwłaszcza jeśli korzysta z cudzych zasobów. Ale kiedy ten „dostawca” znika, maski nie da się już utrzymać. I wtedy wychodzi prawda. Prawda o tym, że ta osoba nie jest źródłem dobra, które promowała. Że nie ma w niej siły, kreatywności, autentycznego światła.
Zamiast tego pojawia się tylko jedno: potrzeba zemsty. Narcyz nie potrafi przeżyć utraty, nie umie zaakceptować, że ktoś od niego odszedł (nawet, gdy jest to pokojowe odejście!). Dlatego atakuje. Oczernia. Próbuje Cię poniżyć, zmieszać z błotem, ośmieszyć. A wszystko to z nadzieją, że odzyska nad Tobą władzę. Że wywoła w Tobie lęk, wstyd, poczucie winy. Że dasz się złamać.
Ale to już nie jest Twój problem. To jest tylko dowód na to, kim naprawdę była ta osoba. I dowód na to, że dobrze zrobiłaś, odchodząc. Bo nikt, kto jest naprawdę silny i twórczy, nie potrzebuje niszczyć innych, by poczuć się lepiej. Prawdziwy wizjoner nie zajmuje się małostkami i obsesją na punkcie innych osób.
Narcyz po utracie kogoś wartościowego zostaje sam — ze swoją pustką, z brakiem talentu, z nieumiejętnością tworzenia. I wtedy jego prawdziwe „ja” staje się widoczne dla wszystkich. Już nawet nie udaje.
A Ty? Ty już wiesz, że nie byłaś tylko „dodatkiem” czy „asystentką” czy jakikolwiek byłaś nazywana.
Byłaś źródłem inspiracji, energii twórczej, której ta osoba nie potrafiła stworzyć ani utrzymać sama. I teraz możesz być tym źródłem… dla siebie.


Leave a comment