Masz żyć, by spełniać potrzeby narcyza. Cały czas być gotowa do działania na każde zawołanie, powinnaś również domyślać się czego chce narcyz i to robić natychmiast. On / ona nie lubi czekać.
Tylko czy tak wyobrażasz sobie spędzić resztę życia..?
Żyjesz, by spełniać jego / jej potrzeby? Narcyz chce Cię mieć na zawołanie…
Narcyz nie szuka partnera. Szuka zasobu. Nie buduje relacji – organizuje swoje otoczenie tak, by być w centrum. Jeśli jesteś blisko, bardzo szybko zaczynasz odczuwać, że coś jest nie tak. Niby jesteście razem, ale Twoje potrzeby giną gdzieś po drodze. Jego plany są ważne. Jego emocje – zawsze aktualne. Jego frustracja – pilna. Ty? Ty masz być gotowa. Dostępna. Cicha, gdy trzeba. Uśmiechnięta, kiedy wypada. I – co najważniejsze – przewidująca. Powinnaś domyślać się, co jest nie tak. Co trzeba zrobić. Jak pomóc. Kiedy zareagować. I oczywiście: natychmiast.
W oczach narcyza Twoje istnienie ma sens tylko wtedy, gdy zaspokajasz jego potrzeby. Nie ma miejsca na Twoją wolność, Twoje tempo, Twoje decyzje. Oczekuje, że będziesz funkcjonować jak rozszerzenie jego woli – bez oporu, bez pytań, bez przerwy. Mało tego – on nie lubi czekać. Gdy nie reagujesz natychmiast, zaczyna się gra: pasywna agresja, wycofanie, oskarżenia, chłód, ironia. Bo w jego świecie „miłość” to natychmiastowe podporządkowanie.
Z czasem zaczynasz żyć w stanie ciągłego napięcia. Obserwujesz jego twarz, analizujesz słowa, wyczuwasz ton głosu. Stajesz się czujna, jakbyś pracowała na dyżurze emocjonalnym. Bo jeśli nie zrobisz „tego, co trzeba”, pojawi się kara. Może subtelna, może spektakularna, ale zawsze – za to, że odważyłaś się być sobą. A przecież kiedyś było tak dobrze – tyle obietnic, tyle słów, tyle uwagi.
To wszystko nie dzieje się przypadkiem. Narcyz buduje iluzję „idealnej relacji” po to, by później wymagać coraz więcej. I właśnie wtedy, gdy jesteś już przywiązana, lojalna, może zakochana – wchodzi w Ciebie coraz głębiej. Zaczynasz tracić kontakt ze sobą. Już nie wiesz, czego Ty chcesz. Zaczynasz żyć jego rytmem, jego potrzebami, jego emocjami. Twoje granice – jeśli kiedyś istniały – rozpływają się w codzienności, w zadaniach, w presji, którą trudno wytłumaczyć, ale bardzo łatwo odczuć.
To nie jest miłość. To nie jest troska. To emocjonalne zniewolenie. Utrzymane w pozorach związku, może nawet rodziny. Ale pod powierzchnią kryje się coś bardzo mrocznego: przekonanie, że Ty jesteś tylko narzędziem do jego komfortu. Że Twoim obowiązkiem jest spełnianie. Że masz żyć, by reagować. Że Twoja cisza to spokój, a Twoje słowa to problem. I że bunt – choćby cichy – to zdrada.
Możesz się łapać na tym, że próbujesz „jeszcze bardziej się postarać”. Że myślisz: „może dziś nie jest w nastroju”, „może to ja coś zrobiłam źle”, „może trzeba inaczej rozmawiać”. Ale to nie Ty jesteś problemem. Problemem jest dynamika, w której jedna osoba bierze, a druga całe życie daje – i jeszcze się za to obwinia.
Nie jesteś po to, by spełniać cudze zachcianki. Nie jesteś robotem do regulowania emocji narcyza. Nie jesteś czyimś podnóżkiem, filtrem, służbą ani wsparciem 24/7. Jesteś człowiekiem, własnym wnętrzem, z tempem, którego nie trzeba przyspieszać. Z sercem, które nie powinno być używane jak narzędzie. Z granicami, które masz prawo odzyskać.
Zastanów się teraz, uczciwie, spokojnie: czy tak chcesz spędzić resztę życia? W gotowości. W napięciu. W przewidywaniu jego reakcji. W ciągłym „domyślaniu się”, czego on chce, zanim jeszcze powie. Czy widzisz siebie w tym samym miejscu za 5, 10, 20 lat?
Jeśli odpowiedź brzmi: nie, to już jesteś na dobrej drodze. Bo świadomość to pierwszy krok do odzyskania siebie. Nie musisz robić rewolucji od razu. Czasem wystarczy jedno małe „nie”. Jedna decyzja, by zadbać o siebie. Jedno „to mi nie pasuje”. Jedno „chcę inaczej”. I krok po kroku możesz odzyskiwać wolność – nie po to, by się „uniezależnić”, ale po to, by znów poczuć, że jesteś sobą.
Tutaj czytasz krótkie Czerwone Flagi narcyzmu, jeśli chcesz poznać temat bardziej szczegółowo, zajrzyj tutaj.


Leave a comment